Muzykują ściśnięci w hotelowym schowku albo rozpierzchnięci po siedmiu piętrach hotelu. Porywają do tańca w sali dancingowej albo zarażają melancholią, nucąc ballady Stonesów. Kim są młodzieńcy, bez których spektakl Michała Zadary w hotelu przy ulicy Traugutta nie byłby tak udany?

«"Co to za chłopaki grają?", "czy to jakiś zespół?", "gdzie oni grają koncerty?" - podczas premiery "Hotelu Savoy" słyszałem te pytania z ust co najmniej kilku widzów. W spektaklu przygotowanym przez Teatr Nowy na festiwal Łódź Czterech Kultur muzyka odgrywa ważną rolę. Przedstawienie Michała Zadary na podstawie powieści Józefa Rotha z 1924 roku składa się z zestawu scen (przedstawiają je aktorzy Teatru Nowego) i minikoncertów (to czas dla pięciu muzyków odzianych w ubrania z lat 50., 60. i 70.) rozgrywających się symultanicznie w różnych częściach hotelu: na podwórku, w kuchni, w pokojach na szóstym piętrze, strychu czy balkoniku zamykającym siedmiopiętrowe podwórze-studnię. Widzowie poruszają się po hotelu z mapami w dłoniach i co chwilę zerkają na zegarek, bo w kwadrans mają do obskoczenia trzy, cztery miejsca, a na następny kwadrans muszą spieszyć w inną część hotelu.

U Rotha o muzykach nie ma ani słowa. Nie sposób też powiedzieć, czy wzruszałby się, słuchając ballad The Rolling Stones ("Angie", "Play With Fire"), i czy tańczyłby przy rockerskich piosenkach L.A. Guns albo The Black Crowes, bo zmarł w 1939 roku. Bez wątpienia jednak akustyczne, rockowe piosenki zaskakująco dobrze współtworzą nostalgiczno-tajemniczy nastrój "Hotelu Savoy".

- To był pomysł Michała Zadary - mówi Patryk Pietrzak, wokalista i gitarzysta. - On także zaproponował konkretne utwory. W trakcie prób staraliśmy się odejść od wersji oryginalnych, nie tyle je przerobić, co uczynić z nich nasze własne piosenki. Z początku próbowaliśmy poza hotelem i sami nie bardzo rozumieliśmy, co te piosenki mają wspólnego z powieścią Rotha. Dopiero kiedy przenieśliśmy się do Savoyu i rozpoczęły się próby z aktorami, zrozumieliśmy, że świetnie pasują do tego klimatu. Reżyser miał od początku zamysł w głowie, my byliśmy trybikami, które musiały wskoczyć na swoje miejsce.

Pietrzak jest studentem III roku Wydziału Aktorskiego łódzkiej Szkoły Filmowej. Większa część "orkiestry hotelu Savoy" - tak przedstawieni są w programie - także związana jest z tą uczelnią. Perkusista Damian Kulec wkrótce rozpocznie studia aktorskie na IV roku, pianista Adam Kupaj wyreżyserował niedawno w Teatrze Studyjnym musical "Rainin' Blues", saksofonista i wokalista Mateusz Olszewski już skończył studia.

Jedynym członkiem "orkiestry" spoza środowiska jest basista Michał Gibki. Razem z Patrykiem Pietrzakiem współtworzą znaną bywalcom łódzkich klubów rockowych grupę Ted Nemeth. - Udział w spektaklu to dla mnie nowe doświadczenie i wspaniała przygoda - mówi Gibki. - Mogę poznać teatr od kuchni, i to nie byle jaki, bo przecież reżyseruje Michał Zadara.

Co było dla zespołu największym wyzwaniem w tym skomplikowanym spektaklu? - Kiedy gramy na scenie jako zespół muzyczny, jesteśmy panami sytuacji. Tutaj nie mamy wpływu niemal na nic - wyjaśnia frontman "orkiestry". - Synchronizacja nie zależy od nas, nie wiemy, kiedy mamy wejść albo skończyć, nie wiemy nawet do końca, jaka scena rozgrywa się obok nas. Czekamy na sygnał od inspicjentki, która biega po hotelu i koordynuje wszystkie sceny.

"Hotel Savoy" będzie jeszcze wystawiony 20 i 21 września, a następne 9-11 października.»
"Kto gra na saksie na siódmym piętrze? Poznajcie orkiestrę hotelu Savoy"
Jędrzej Słodkowski
Gazeta Wyborcza - Łódź online