To pierwsza realizacja sztuki Szekspira, którą przygotował Michał Zadara.
"Jak chyba zawsze w przypadku moich produkcji - to jest totalnie wierna inscenizacja dramatu Szekspira. Tu chodzi o sztukę Szekspira, a nie o nastolatków czy o mnie, nie o deskorolki" - powiedział we wtorek reżyser. "Sto procent klasycznego dramatu" - ocenił.
Jak wyjaśnił Zadara, "najważniejszym tematem, który dla nas - twórców ciągle jest szokujący, jest to, że to sztuka stale opowiadająca o śmierci - nieustannie o samobójstwie, o śmierci, o zabijaniu". "Właściwie cały czas w tej sztuce się opłakuje, lamentuje albo grozi samobójstwem - i to jest od początku do końca" - dodał.
"Nie jest tak, że zaczynamy od nastolatków, szukamy ich dramatu, a potem dostosowujemy do tego +Romeo i Julię+" - zaznaczył reżyser i dodał, iż obsadzenie w głównych rolach nastoletnich aktorów pozwala "ukazać głębię czy wielowymiarowość tego dramatu".
Zadara przyznał, że przy opracowywaniu scenariusza posługiwał się przekładami Józefa Paszkowskiego i Jana Kasprowicza. Na próbach z aktorami sprawdzano tekst oryginału. "To jest w stu procentach Szekspir. Jest jedna scena, która jest streszczona przez postać, czyli jedna postać opowiada całą scenę (...), ale oprócz tego są to wszystko w stu procentach słowa Szekspira przetłumaczone przez Kasprowicza, Paszkowskiego lub przeze mnie, ze współpracownikami na próbach" - podkreślił.
"Romeo i Julia mają po kilkanaście lat, żyją w Warszawie w 2019 r., zajmują się zabawą, miłością, niechęcią do rodziców.(...) Główne role w spektaklu gra dwójka młodych aktorów: Julia Leszkiewicz i Julian Zbudniewek. Oboje są w wieku tytułowych postaci. Pozwala to uchwycić główny zamysł Shakespeare'a: pokazać, że świat kreowany na scenie przedstawiany jest z perspektywy nastolatków, którzy nie podporządkowali się jeszcze regułom świata dorosłych" - czytamy w zapowiedzi spektaklu.
"Romeo nie rozstaje się ze swoją deskorolką. W jaki sposób temat jazdy na deskorolce łączy się tematem miłości? Reżyser tłumaczy: Podczas jazdy na deskorolce rzecz polega na tym, by znaleźć się w momencie równowagi między lotem a upadaniem − kiedy człowiek już się nie wznosi, a jeszcze nie upada. W tej króciutkiej chwili nieważkości można wykonywać triki − zadomawiając się tam, gdzie człowiek na co dzień nie ma prawa przebywać" - napisano na stronie teatru.
"Jest się na granicy dwóch przeciwstawnych sił i "ja" człowieka właściwie znika, bo to punkt niemożliwy. W codziennym życiu boimy się tego momentu, kiedy zasady zwykłego poruszania się są nagle zawieszone, np. gdy upadamy lub autobus gwałtownie zahamuje. Gdy człowiek jest zakochany, właściwie znika: traci poczucie swojego "ja" i musi, by ta miłość trwała, nauczyć się wszystkiego od nowa" - wyjaśnił reżyser.
"O śmierci i zabijaniu"
Gazeta Prawna.pl
05-06-2019