Sztuka sprzed 2,5 tys. lat o kryzysie demokracji, elitach stawiających prawo boskie przed stanowionym, polityce, zemście, przemocy i sądach, wystawiona w monumentalnej, stylizowanej na antyk przestrzeni, w której w 1922 r. został zastrzelony pierwszy polski prezydent Gabriel Narutowicz - oto bogaty w znaczenia kontekst nowej premiery Michała Zadary, odnoszący się wprost do problemów współczesnego świata i Polski. Czy został w pełni wykorzystany?


Trójka aktorów - Barbara Wysocka, Bartosz Porczyk i Mariusz Kiljan - wciela się w komentujący akcję rockowymi piosenkami chór i w bohaterów mitologicznej opowieści o zabójstwie matki (Klitajmestry) przez dzieci - Orestesa i Elektrę, w zemście za to, że zabiła ojca (Agamemnona), który z kolei zabił ich córkę (Ifigenię) i tak kilka pokoleń wstecz - dla ułatwienia na ścianie jest wyświetlane drzewo genealogiczne rodu z plamami krwi przy kolejnych imionach. Orestes i Elektra, czekając na wyrok sądu, prośbami, szantażem i terrorem próbują skłonić stryja Menelaosa do wpłynięcia na jego brzmienie. Lekkie, ironiczne, na granicy parodii aktorstwo, puszczanie oka do widza i współczesny, dowcipny język miały zdaje się być kontrapunktem dla ciężkiej, brutalnej historii, ale twórcy "przefajnowali". W efekcie powstaje wrażenie zabawnego bryku z greckiego mitu, studenckiego żartu w stylu "Króla Ubu" nastoletniego Jarry'ego, ale dużo delikatniejszego, rozciągniętego do 100 minut.


"Z życia i śmierci sfer"
Aneta Kyzioł
Polityka nr 37/7.09
08-09-2016